sobota, 30 grudnia 2017

Od Kushiny CD Soushiego "Gasnący Płomień"


Obudziłam się wypoczęta i zrelaksowana, słońce świeciło już wysoko na niebie, co oznaczało dla mnie tylko jedno. Pospałam sobie trochę dłużej niż planowałam, ale cóż się dziwić, wczorajszy dzień był serio wyczerpujący. Właśnie.. Powróciłam wspomnieniami do tego pocałunku, który był nagły, niespodziewany. Nie wiedziałam, jak na niego zareagować więc po prostu ukryłam się pod kołdrą. Możliwe, że moje policzki lekko się zaczerwieniły, zrobiłam to nieświadomie. Ah ten Soushi.. Co mu po tej głowie chodziło, jedyne co mi przychodziło na myśl to to, że mógł się we mnie zauroczyć. Widziałam już kilka takich sytuacji na ziemi, kiedy zauroczenie miało miejsce. Niestety nie byłam tego stu procentowo pewna. Czas pokaże, teraz nie pora wyciągać pochopnie wniosków. Poleżałam tak jeszcze chwile, zanim to nie wstałam z łóżka. Swoje kroki skierowałam w stronę kuchni, na korytarzu natomiast poczułam przyjemny zapach śniadania. Unosił się on w powietrzu i ciągnął mnie swoją niewidzialną dłonią do przodu. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałam nie kogo innego, jak mojego chowańca.
- Dzień dobry Kushi- zaczął, nawet nie spoglądając w moją stronę.
- Witaj Soushi, musiałeś bardzo wcześnie wstać - podeszłam bliżej, spoglądając na jedzenie.
- Żaden problem, dla Ciebie wszystko moja bogini- ukłonił się- Chodź, bo zaraz Ci wystygnie- spojrzał na mnie, uśmiechając się przy tym niewinnie. Zupełnie jak małe dziecko.
- No już już idę- uspokoiłam go gestem ręki, zaraz siedziałam obok a na moim talerzu wylądowały smaczne rzeczy.
- Smacznego- usiadł naprzeciw, spoglądając mnie z ciekawością.
- Ale chyba zjesz ze mną prawda? Jeśli nie to też nie będę jadła. Nie lubię kiedy ktoś jest u mnie w gości i patrzy jak ktoś inny się pożywia.. - zmrużyłam oczy.
- Co tylko rozkażesz - wziął jedną kanapkę w dłoń.
Tu zaśmiałam się cicho, w końcu ten kontrakt przydał mi się w jakikolwiek sposób. Mogę zmuszać mojego chowańca do jedzenia ze mną śniadań. O tak, to jest to! Mój niecny plan, który zaczynam powoli wprowadzać w życie. Po życzeniu sobie ponownie smacznego, zabraliśmy się do pałaszowania wszystkiego co było na stole. Dosyć mocno się zdziwiłam, to wszystko było zadziwiająco dobre, nie wiedziałam że potrafi gotować.. I to jeszcze tak dobrze.
- Wowo... Soushi, to jest wyborne! - klasnęłam w dłonie uśmiechając się ciepło.
- Cieszę się, że Ci smakuje. Może będę robić częściej śniadania..
- Albo na zmianę - pokiwałam głową.

~~~~*~~~~

Po zakończeniu śniadania oznajmiłam Soushiemu, że razem wybierzemy się na moją łąkę. Oboje mieliśmy jeszcze czas na spełnienie życzenia mojego wierzącego, dziś się za to zabiorę. Jednakże pierwszy w kolejności był mój chowaniec. Nawet nie wiedział co kombinuje, lepiej dla mnie. Z uśmiechem na ustach zaczęłam pleść wianek, specjalnie dla niego, oraz dla siebie.
- Śliczny Kushi.. - szepnął kiedy na trawie leżały dwie sztuki.
- Dziękuje- założyłam go sobie na głowę- Drugi jest dla ciebie- wyciągnęłam go w jego kierunku.

Soushi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz